Gładka czasza księżyca
koronowała rozgwieżdżone niebo sędziwą, srebrną łysiną.
Nietoperz spojrzała w niebo i odetchnęła głęboko rześkim powietrzem. Nieustannie
odtrącane myśli, po raz setny przetaczały się przez umysł. Nie trzeba być jasnowidzem, aby poznać ich sens. Chyba każdy człowiek słyszał o istnieniu wampirów,
a w egzystencję tych stworzeń od zarania dziejów wpleciony był
upiorny motyw przewodni – Żądza Krwi.
-
Piękna noc, idealna by zabijać, by pić świeżą krew - śpiewał szalony głos, w głowie Nietoperz.
Pośpiesznie sięgnęła po szklaną fiolkę, skrywaną w skórzanej
sakwie przymocowanej do pasa. Alchemik pracujący dla Diabła –
Kot, przygotował specjalnie dla niej mieszaninę ziół, która
sprawnie zastępowała naturalne pożywienie wampirów. Wypiła mdłą
zawartość jednym haustem. Efekt był zadowalający, zaledwie po
kilku minutach poczuła mrowienie dziąseł – sygnał
charakterystyczny dla kurczących się kłów. Słowa wypowiadane przez Żądzę przeistoczył się w ledwie słyszalny szept.
-
Zobacz ilu ludzi, zobacz ile ofiar cię otacz... - Zdanie
urwało się niespodziewanie, ku wielkiej uldze Wampirzycy.
Po chwili tajemniczy głos zamilkł na dobre. Zupełnie, jakby odurzyła napojem złą część samej siebie.
Po chwili tajemniczy głos zamilkł na dobre. Zupełnie, jakby odurzyła napojem złą część samej siebie.
W zamyśleniu
mijała nieregularne bryły budynków. Od trzech nocy krążyła
między gospodarstwami, starając się odnaleźć kreaturę.
Nieustannie miała nadzieję na spostrzeżenie bladego snopa światła,
padającego z okna na nieregularną powierzchnię drogi, na krzyk,
który zaprowadzi ją do potencjalnej ofiary. Niestety, w otoczeniu panowała cisza, przerywana jedynie odgłosami wydawanymi przez bydło. Nadzieja jest wspaniałą
matką szkoda, że tylko dla głupców.
Za dnia na różne
sposoby starała się wydobywać informacje od wieśniaków, lecz ani
brzdęk monet, ani groźby, niebyły w stanie rozwiązać milczących
ust. Nietoperz wiedziała, że brawurowe zachowanie, którym
popisała się w gospodzie, znacznie utrudni odnalezienie Inkuba.
Obca dziewczyna, z twarzą pooraną bliznami, która bez znaczącego powodu
drastyczne okalecza człowieka, co gorsze człowieka
stanowiącego część miejscowego krajobrazu. Na co dzień nie poświęcano mu większej
uwagi, lecz mieszkańcy wsi znali go od zawsze. Chyba nikt nie chciałby podejmować
rozmowy z osobistością nadmiernie impulsywną?
- Cholera! - Kopnęła z
dużą mocą kamień, starając się wyładować złość. - Mogłam
go zwyczajnie nastraszyć, zamiast dokonywać rękoczynów.
* * *
Purpurowo-brunatna
plama wciąż brukała szarawą podłogę karczmy. Stanowiła
wrzeszczący dowód świadczący o wykroczeniu. Nietoperz nigdzie nie
dostrzegła nieprzytomnego opryszka - najwyraźniej już został przeniesiony w inne, bezpieczniejsze miejsce. Podczas jej nieobecności ktoś poprzesuwał drewniane
stoły pod ściany. Wokół miejsca zdarzenia uformował się gęsty
wianuszek chłopów, którzy głośno gadali, gestykulując przy tym zawzięcie. Temat
tej chaotycznej dyskusji, bardzo szybko okazał się oczywisty.
- Ludzie, ludzie
patrzajcie! - Brodaty chłop, celował oskarżycielsko palcem wprost
w Nietoperz. - Przysłali potwora, by zakatrupił potwora, a przecież
żem mówił: zła złem nie przezwyciężysz.
Po
izbie rozniosły się głosy, popierające słowa Brodacza, niemal
natychmiast pulchna chłopka przejęła wątek:
-
Ledwie przylazła, a już są problemy. Za głupią gadkę bidny
chłopak stracił palce. Do żodnej roboty się nie nada.
Po
raz kolejny dały się słyszeć liczne słowa aprobaty. Nietoperz
poczuła na sobie zatrwożone spojrzenie karczmarza – biedak,
najwyraźniej wyobrażał sobie, że dziewczyna sięgnie po miecz i rozpęta
krwawą masakrę.
-
Odsunąć się! - Barczysty mężczyzna zręcznie przecisnął się
przez tłum.- Brać się do roboty, natychmiast! Tu niema nic do
oglądania - warknął przez zaciśnięte zęby.
Nowo przybyły wyróżniał się na tle szarej, w dodatku brudnej
gromady. Nosił ozdobne szaty, w odcieniach zieleni, a jego delikatne palce zdobił szereg złotych pierścieni.
-
Syn pana ziemskiego – szepnął Karczmarz na ucho wampirzycy. -
Będzie z niego świetny zarządca – dokończył bardzo głośno, zacierając ręce. Najwyraźniej próbował zyskać przychylność przyszłego władcy.
Wieśniacy powoli i niechętnie, wykonali rozkaz mężczyzny. Opuścili oberżę z opuszczonymi głowami, by rozejść się do swych codziennych zadań.
Nietoperz poczuła na sobie badawczy wzrok bogatego mężczyzny. Pewnym
krokiem zbliżył się, sięgnął po dłoń wampirzycy, by musnąć
ją wargami. Zszokowana tak dużą dawką uprzejmości, odsunęła
się nieco.
-
Wybacz panienko zachowanie motłochu. Zwą mnie Cedmon. Mam nadzieję, że
uda się panience złapać Inkuba i uporać się z tą kreaturą,
równie sprawnie, jak z miejscową łobuzerią. - W niebieskich
oczach dziedzica, nie znalazła ani ironii, ani pogardy. Te słowa dziwnym
trafem, jawiły się jako wyzwanie.
* * *
- Przepraszam, przepraszam Pani Wampirzyco – Ktoś, po raz kolejny delikatnie stukał palcem w biodro Nietoperz.
Za Nietoperz stała mała dziewczynka, o chudej buzi i wielki
zielonych oczach. Dziecko wyszczerzyło zęby w niekompletnym
uśmiechu. Przemówiło bardzo szybko, nieznacznie przy tym sepleniąc:
-
Szuka Pani, Pani Wampirzyco tego złego potwora, co kobiety straszy?
Bez
słowa skinęła głową.
-
Wiem, gdzie on jest, wiem! Ja zaprowadzę - zapiszczała.
-
Dobrze – odparła powoli Nietoperz, przyglądając się małej wieśniaczce.
Wyglądała na pięć albo sześć lat, nie więcej. Nosiła za długą
koszulę i pstrokatą spódnicę sięgającą ziemi - ubiór charakterystyczny dla dzieci z tych okolic. Ubłoconą buzie okalała
szara szmata, będąca żałosną imitacją husty. W ogóle nie bała
się kontaktów z Nietoperz, nawet nie zwróciła uwagi na
pokiereszowaną twarz. Nietoperz zdawało się, że ktoś celowo
posłużył się tą małą wieśniaczką, aby stworzyć zmyślną
zasadzkę. Niedoczekanie! Pójdzie we wskazane miejsce i załatwi
tych, którzy śmią kpić z najemnika Diabła.
- Tędy, Pani Wampirzyco!
- wykrzyknęła mała, mknąc niczym zająć przez pobliskie pole.
-
Tak właściwie, to czemu mi pomagasz Anno? - zapytała małą
wieśniaczkę, kiedy szły obok siebie polną drogą.
- Bo Inkub przychodzi do
mojej macochy, Pani Wampirzyco, a ja jej nie znoszę - odparła mała, gniewnie mrużąc oczy. - Powinna zawisnąć, wraz ze swoim potworem.
Zostawiła dziewczynkę
na drodze, a sama wolnym krokiem pomaszerowała do drzwi wskazanego domu. Poczucie zasadzki rozpłynęło się, gdy do wyczulonych uszu dotarły
kontrowersyjne dźwięki.
Nie było czasu na
zbędne rozważania. Klnąc pod nosem, solidnym kopniakiem wyłamała
drzwi. Sięgnęła do pasa po egzemplarz swojej ulubionej broni
– nóż do rzucania.
W sypialnej izbie naga
kobieta osłaniała wdzięki pledem, a paskudny stwór, przewidując co
się święci, zbierał się do ucieczki – już nawet uchylił okno.
- Miło cię poznać - wycedziła Nietoperz przez zaciśnięte zęby.
Niedoszły uciekinier
postanowił wprowadzić w życie nową taktykę - wypiął się prezentując to
i owo. Wampirzyca omiotła go pogardliwym spojrzeniem, następnie postanowiła odebrać Inkubowi resztę nadziei:
- Sprawy cielesne nigdy
mnie nie interesowały. - Uniesione ostrze zalśniło złowrogo.
Wyraźnie przerażony
stwór cofał się, aż jego plecy zderzył się z
zimną ścianą.
Ostrze kręciło młynka
w powietrzu. Nietoperz zdawało się, że czas zwolnił. Niespodziewanie wydarzyło się coś, czego nie mogła przewidzieć: Macocha Anny pośpiesznie wstała z łóżka i rzuciła się w stronę Inkuba, aby osłonić go własnym ciałem. Nietoperz jęknęła cicho, patrząc jak ostrze z chrzęstem
zagłębia się w mostku kobiety. Niewidzialna siła szarpnęła Wampirzycą i czas gwałtownie przyspieszył. Stróżka krwi spłynęła z zadanej rany, a ciało osunęło się bezwładnie na podłogę.
Inkub wykorzystując osłupienie prześladowczyni, wyskoczył przez okno. Niewiele myśląc pognała
za monstrum. W biegu pochwyciła długie, skudlone włosy Inkuba. Niestety, w porównaniu do przeciwnika poruszała się
jak mucha w smole. Stwór dziwacznie wykręcił szyję i zagłębił
ostre, jak brzytwy zęby w nadgarstku Nietoperz.
Zawyła dziko, lecz mimo rozprzestrzeniającego się
bólu, nie zwolniła uścisku. Szpony wolnej ręki, zatopiła w
paskudnej gębie. Ciepła krew buchnęła spod czubków palców.
Wystarczyła chwila nieuwagi, by Inkub wyrwał się i rzucił do ponownej ucieczki.
Pędziła za nim,
starając się w biegu sklecić prowizoryczny opatrunek. Stopy Nietoperz nie
znalazły oparcia, na nieprzyjaznej, błotnistej powierzchni.
Wyrżnęła twarzą wprost w paskudną, brunatną breję.
* * *
Przed wrzuceniem zwłok do wody, Nietoperz przywiązała do nich dwa ciężkie kamienie, aby mieć całkowitą pewność, że nie wypłyną, że nie zdradzą nieumyślnie popełnionej zbrodni. Po chwili rozległ się plusk i za ciałem zamknęła
się zielonkawa tafla jeziora. Bez słowa wpatrywały się w
falującą zieleń, jeszcze przecinaną przez nitki purpury.
Przynajmniej jasne oczy Nietoperz, rejestrowały wszystko ze szczegółami.
Mała towarzyszka, wychylając się niebezpiecznie nad krawędź
tratwy spoglądała w mrok.
- Nie miała Pani
Wampirzyca innego wyboru - rzekła, chwytając zimną dłoń Nietoperz.
Sytuacja stała się
bardzo zagmatwana, dziwne dziecko oglądało niemal całe
zdarzenie. To był wypadek, lecz Anna mogła opowiedzieć komukolwiek o zwłokach, śpiących na dnie jeziora. Przez umysł Wampirzycy przebiegła złowroga myśl: Może powinna skręcić kark małej, albo chociaż ją nastraszyć? Zamiast tego życzliwe ścisnęła drobną dłoń Anny.
- Naprawdę nikomu nic
nie powiem, ten stwór jest straszny, musi go Pani zabić, Pani
Wampirzyco - przemówiła, zupełnie jakby czytała w myślach
Nietoperz. - Kobiety zostawiają pieniądze, pod kamieniem przy
studni, mam nadzieję, że ta wiadomość nieco pomoże.
Nietoperz skinęła głową w odpowiedzi. Będzie
musiała zaczaić się w pobliżu wspomnianego miejsca i obserwować.
- Ta okolica nie jest
bezpieczna, odprowadzę cię do domu - powiedziała w przypływie
sympatii, gdy wreszcie dobiły do brzegu.
- Nie trzeba, mieszkam
niedaleko. Mam nadzieję, że niedługo Inkuba już nie będzie.
Wampirzyca chciała odpowiedzieć, lecz dziecko już pędziło przed siebie, drobna sylwetka w błyskawicznym tempie została pochłonęła przez gęstą zupę nocy.
Zrezygnowana przywiązała starą tratwę do grubego pnia
drzewa. Nie miała czasu na odnalezienie Anny - Musiała zająć się uprzątnięciem krwi z feralnej chaty.
Bardzo dziwne dziecko -
Pomyślała podczas szorowania podłogi. Pot spływał leniwie z
czoła, by zatrzymać się w gęstych brwiach. Miała nadzieje, że
wieśniacy nie spostrzegą zbyt szybko braku jednej z mieszkanek wsi.
Zachowanie Anny, nawet w wampirzych oczach było zagadkowe. Żeby w
tak otwarty sposób, wydawać rodzinę i pożądać śmierci własnej
matki?
Nietoperz uśmiechnęła się paskudnie.
- I
chwała jej za szaleństwo - mruknęła pod nosem, ścierając
wyjątkowo upartą, krwawą smugę.
___________________________
Dziś dość długa część, w której akcja stała się bardziej dynamiczna.
Poszukiwania nowego szablonu skończyły się niepowodzeniem, ponieważ nie znalazłam żadnego, który pasowałby lepiej do treści opowiadania, niż ten obecny :)
Ponieważ nie zaglądam tu zbyt często, proszę informujcie mnie pod najnowszym wpisem, o kolejnych rozdziałach na Waszych blogach.
Na początku przepraszam za tą długą zwłokę, ale czas mnie goni niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału, jak i poprzedniego: oba są napisane pięknym stylem połączonym z bogatym słownictwem. Jak na razie najlepszym rozdziałem jest właśnie ten – jest w nim ten dreszczyk emocji, spowodowany tym, iż Nietoperz zabiła kobietę (nie oceniam, czy winną czy niewinną, bo nie taka ma rola).
Dziewczyna dość dziwna, noale musiała mieć ku temu poważne powody – może sama obawiała się potwora. A, i ten facet z poprzedniego rozdziału – hm, coś czuję, że będą z nim problemy. Za dobry się wydaje, a co!
Z przecinkami coraz lepiej, to widać. Teraz jednak zauważyłam, iż zdarza Ci się błędnie zapisywać dialog, a oto przykład, abym gołosłowna niepozostała:
„- Tak właściwie, to czemu mi pomagasz Anno? - Zapytała małą wieśniaczkę, kiedy szły obok siebie polną drogą.” – zapytała małą literą, ponieważ komentarz narratora nawiązuje do wypowiedzi.
„- I chwała jej za szaleństwo. - mruknęła pod nosem” – a tutaj bez kropki po „szaleństwo”.
No to chyba tyle, rozdział jak zwykle niesamowity, czekać tylko na więcej.
Pozdrawiam!
Dziękuję za wskazanie błędów, teoretycznie znam tą zasadę, a w praktyce zawsze coś mi umknie :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę cieszę się, że widać poprawę w interpunkcji :D
Co do dziewczynki, to faktycznie jest bardzo dziwna. Nie chciałabym spotkać na swojej drodze takiego dziecka...
Pozdrawiam!
Tym bardziej ja bym nie chciała spotkać – powiedziałabym, że jest pomiotem szata, ale o dzieciach nie wypada tak mówić, więc przemilczę.
UsuńA to jest najlepsze – teorie się zna, ale w praktyce zawsze, ale to zawsze zrobimy jakiś głupiutki błąd. To czasem bywa frustrujące, prawda?
Pozdrawiam!
Dokładnie! Mam tak, że czytam tekst, żeby go sprawdzić i nie zauważam oczywistych błędów.
UsuńCo do dziewczynki - jej charakter wyjaśni się, w następnym rozdziale.
Cześć! Piszę opowiadanie z działu fantastyki, o wampirach rzecz jasna. Chciałabym Cię na nie zaprosić. Nim jednak odmówisz, chciałabym abyś obejrzała zwiastun mojej powieści i wtedy zdecydowała czy warto zajrzeć na moj blog. Zatem serdecznie zapraszam i przepraszam, jeśli w jakimkolwiek stopniu uraziłam Twoją osobę.
OdpowiedzUsuńwww.kolacja-z-wampirem.blogspot.com
link do zwiastunu:
https://www.youtube.com/watch?v=Hwm0BiclNo8
Miałam skomentować najnowszą notkę, a tę tylko przeczytać, ale jednak. ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział podobał mi się chyba najbardziej, w każdym razie nie wiem, jak z przyszłymi. Może zmienię zdanie, czekają na mnie jeszcze trzy! Noale.
Mam głupie komentarze odnośnie wypowiedzi tych wieśniaków, ale powstrzymam się. Żodyn się nie dowie, o co mie chodzi. XD
Ta kobieta, którą Nietoperz zabiła była trochę lekkomyślna. Ona obroniła Inkuba, tak? Głupia.
Poza tym zauważyłam, że zjadasz literki i spacje, albo wstawiasz przecinki tam, gdzie popadnie.
No dobrze, idę czytać następne rozdziały. ;)
O! Dziękuję za to, że poświęciłaś czas na przeczytanie starszych wpisów :) Tak, ta kobieta nie była zbyt rozumna i słono za to zapłaciła.
OdpowiedzUsuńZjadam, zjadam staram się w kolejnych rozdziałach zmniejszać ilość błędów i pracuję nad przecinkami :D